Polifonie Kazimierza

7 października 2023

Kazimierz to nie tylko niemy świadek skomplikowanej przeszłości, ale też żywa i inkluzywna przestrzeń spotkań nowych mieszkańców Krakowa.

Jakub Nowakowski

Jako krakowianom i krakowiankom przyszło nam żyć i mieszkać w miejscu niezwykłym: historycznym i kulturalnym sercu Polski, przestrzeni wypełnionej śladami przeszłości, namacalnego dziedzictwa, które pomimo pożarów, wojen i epidemii nigdy nie zostało nam odebrane. Ale Kraków, tak jak i teren dawnej Galicji, to miejsce szczególne również z innego powodu: nigdzie indziej w tak dosłowny i widoczny sposób ślady żydowskiego życia nie sąsiadują ze śladami Zagłady i zniszczenia. Nigdzie indziej obecność pustki wywołanej przez Holokaust nie jest tak namacalna, jak na ziemiach współczesnej Polski i Ukrainy. Nigdzie indziej dowody zniszczenia nie są tak trwałe i wszechobecne jak tutaj – ponieważ nigdzie indziej w Europie życie żydowskie nie było tak rozwinięte jak w historycznej Galicji. Cały ten świat, którego Kraków – Kroke – był ważną częścią, po ataku Niemiec na Polskę we wrześniu 1939 roku i wybuchu II wojny światowej spłonął. Z centrum żydowskiego życia Polska stała się epicentrum żydowskiej śmierci. W trakcie Holokaustu – przeprowadzonej przez Niemców i ich pomocników w podbitych krajach Europy masowej zagłady – zamordowano 90% polskich Żydów. Ponad 3 miliony ludzi.

Co więcej, powojenna rzeczywistość polityczna i społeczna sprawiła, że te fizyczne elementy, które przetrwały, zostały zapomniane na lata. Zamiast pamięci pojawiła się wymuszona amnezja, sankcjonująca dalszą masową dewastację tych fragmentów rozbitego świata, które w jakiś sposób ocalały. Poza nielicznymi wyjątkami synagogi i domy modlitwy zamieniono w warsztaty, biura i sklepy. Miejsca kaźni stały się ogródkami działkowymi, place, z których deportowano ludzi do komór gazowych Bełżca – dworcem. Budynki i obiekty jeszcze niedawno służące społecznościom żydowskim stały się enigmatycznymi artefaktami niejasno przypominającymi o istniejącym niegdyś świecie. Taka była rzeczywistość Krakowa i Polski jeszcze 40 lat temu.

Wszystko zaczęło się zmieniać na przełomie lat 80. i 90. XX wieku. Po raz pierwszy publicznie zaczęliśmy rozmawiać o pozostałościach żydowskiego dziedzictwa, którego staliśmy się, chcąc nie chcąc, spadkobiercami. O naszym własnym Atlantis. Rozmowy te toczyliśmy w różnych miejscach i w różnym tonie: profesor Gierowski na Uniwersytecie Jagiellońskim, Janusz Makuch i Krzysztof Gierat w ramach stworzonego przez nich Festiwalu Kultury Żydowskiej. W 1993 roku powstało Centrum Kultury Żydowskiej, a Steven Spielberg kręcił Listę Schindlera… Miałem wtedy 10 lat i pamiętam zarówno towarzyszącą nam – mieszkańcom Kazimierza – ekscytację z powodu jego obecności, jak i niekończące się dyskusje, które nastąpiły potem: na temat samego filmu, opowiadanej w nim historii i wreszcie tego, w jaki sposób portretował on nas – Polaków.

W kolejnych latach byliśmy świadkami przemiany Kazimierza, jego stopniowego odkrywania przez turystów, ale też krakowian. Nagle, ku naszemu – mieszkańców Kazimierza – zdziwieniu, dzielnica stała się modna. Knajpy, restauracje, hotele. Klezmerzy, przewodnicy, sprzedawcy. Postępująca komercja, wszechobecny kicz, w ramach którego oferowaliśmy produkty „kulturopodobne”. Jew-rassic park…

Szczęśliwie, dzięki polityce miasta, ale też działalności badaczy i aktywistów, a wreszcie dzięki powoli odradzającemu się żydowskiemu życiu Kazimierz począł raz jeszcze się zmieniać. Pośród warstw wymyślonych opowieści zaczęliśmy dostrzegać strzępy przeszłości, a na ich fundamencie – tworzyć coś wyjątkowego.

Takiego miejsca szukał właśnie brytyjski fotograf Chris Schwarz, kiedy w 2004 roku zakładał Żydowskie Muzeum Galicja. Chris chciał stworzyć przestrzeń, która upamiętniałaby żydowski świat istniejący w tej części Europy, w której odwiedzający, niezależnie od pochodzenia, mogliby obcować z żywą kulturą żydowską. Z czasem z celami muzeum połączyło się jeszcze jedno, być może najważniejsze zadanie: udział w odradzaniu się życia żydowskiego w Polsce, procesie, który dzieje się na naszych oczach.

Dziś, obok szeregu instytucji zajmujących się kulturą i historią krakowskich Żydów, istnieją też prężnie działające instytucje żydowskie: Centrum Społeczności Żydowskiej, Gmina, Chabad, Or-Hadasz, FestivAlt. Po raz pierwszy od ponad 70 lat Polska doświadcza rosnącej polifonii żydowskich głosów – dobitnego świadectwa wachlarza dostępnych możliwości i trendów: od ortodoksyjnych, przez postępowe, po całkowicie świeckie. Ta polifonia, zgiełk, hałas i pluralizm, a nawet związane z nimi napięcia i problemy, są wymownym świadectwem prawdziwej witalności tego świata.

Miałem ogromne szczęście, że mogłem być świadkiem tych przemian, a także, w jakimś stopniu, ich uczestnikiem. Pochodzę z nieżydowskiej rodziny, która od pokoleń mieszkała na Kazimierzu. W moim domu rodzinnym, kiedy dorastałem, nigdy nie rozmawialiśmy o Żydach. Nie odczuwaliśmy ani smutku, ani satysfakcji, że Żydów już tu nie ma. Zabytkowe synagogi nie wzbudzały w nas zachwytu. Nie napawały nas dumą. Były po prostu częścią krajobrazu – który, nawiasem mówiąc, pod koniec lat 80. i na początku lat 90. wyglądał raczej obskurnie.

Jednocześnie w moim rodzinnym domu obiad zawsze gotowało się na piecu, który mama nazywała szabaśnikiem – piecem szabasowym. Kiedy byłem niegrzeczny, krzyczała na mnie „Ty bachorze!”, nieświadoma, że używa hebrajskiego słowa bachur oznaczającego chłopca. Podczas ważnych świąt zawsze jedliśmy rybę gotowaną po żydowsku… I tyle. Nieświadomie i bezrefleksyjnie zaadoptowaliśmy te okruchy świata, który już nie istniał, przywłaszczyliśmy je sobie do naszego codziennego życia.

Ale oczywiście Żydzi z Kazimierza pozostawili po sobie znacznie więcej. Mieszkania, meble, buty, poduszki, sztućce, ubrania, zabawki... mikrokosmos świata, który definiował ich status społeczny, opisywał, kim byli, co osiągnęli i do czego aspirowali. Rzeczy te możemy dostrzec na zdjęciach zrobionych w trakcie wysiedlenia z krakowskiego getta – pakunki porozrzucane podczas marszu z placu Zgody (dziś Bohaterów Getta) w stronę wagonów czekających w Płaszowie.

Moja rodzina mieszkała na Kazimierzu przed wojną, ale większość naszych sąsiadów wprowadziła się po 1945 roku. Wypełnili zastaną przestrzeń, zagłuszając swoimi głosami straszliwą ciszę po zamordowanych Żydach. Wypełnili ją swoimi opowieściami tak szczelnie, że nie pozostawili – nie pozostawiliśmy – miejsca na żadne inne głosy. Nadpisaliśmy historię tego miejsca, tworząc swoisty palimpsest ludzkich losów.

Z czasem jednak nastąpiła zmiana. Zaczęliśmy dostrzegać, że historie, które sobie opowiadaliśmy, były niekompletne. Zaczęliśmy zauważać rzeczy, drobiazgi, które nie pasowały. Zaczęliśmy zadawać pytania. I, co ciekawsze, zaczęliśmy szukać odpowiedzi.

To właśnie te pytania zaprowadziły mnie do Żydowskiego Muzeum Galicja, które od 2010 roku miałem zaszczyt prowadzić jako dyrektor. Przez te 13 lat muzeum się zmieniło, tak jak i zmienił się Kraków i cały otaczający nas świat. Zmienili się nasi odwiedzający: w 2010 roku spośród około 20 tysięcy gości przeważającą większość, ponad 90%, stanowiły osoby z zagranicy. W 2019 roku około 40% spośród ponad 70 tysięcy stanowili już Polacy. W tym samym roku w programach i wydarzeniach, które muzeum organizowało poza swoim budynkiem na terenie całej Polski udział wzięło ponad 40 tysięcy uczestników. Ta zmiana odzwierciedla gwałtowny wzrost zainteresowania żydowską kulturą i historią, której byliśmy świadkami w ostatnich latach.

Zmiany tej nie zastopowały polityczne napięcia, pandemia ani wojna w Ukrainie. Z pewnością jednak napływ setek tysięcy uchodźców z Ukrainy odmieni nasze miasto. Stworzy nowe wyzwania, ale też – nie mam co do tego żadnych wątpliwości – da nowe szanse.

Kraków jest już zresztą miastem wielokulturowym – widać to nie tylko na ulicach, ale też w przedszkolach, szkołach, parkach i sklepach. Kazimierz, dawna żydowska dzielnica, jest dziś nadal centrum żydowskiego życia – z synagogami, Centrum Społeczności Żydowskiej i siedzibą Gminy Wyznaniowej. Ale o ile 20 lat temu w centrum Kazimierza dominowała kuchnia w stylu żydowskim, o tyle dziś znajdują się tu restauracje, których właściciele pochodzą z całego świata i serwują dania kuchni izraelskiej, ale też polskiej, arabskiej, włoskiej, azjatyckiej, gruzińskiej, meksykańskiej, francuskiej…

Ta zmiana jest symptomatyczna, pokazuje bowiem, że w tej niezwykłej przestrzeni krakowskiego Kazimierza byliśmy w stanie wyjść poza ramy fantazmatu, który przez lata sami tu tworzyliśmy. Było to możliwe dzięki odradzającemu się życiu żydowskiemu i żydowskim instytucjom, ale też dzięki napływowi nowych mieszkańców, którzy przynieśli ze sobą fragmenty swojej kultury, religii, a także kuchni. Po raz kolejny nadpisują oni zastaną przestrzeń, wzbogacają ją. Ale proces ten działa w dwie strony. Kraków ze swoją historią i dziedzictwem wpływa również na nich. Poprzez inkluzywność i otwartość daje szansę pełnej i równej partycypacji w życiu miasta. Ta inkluzywność jest nie tylko elementem naszej historii, ale też w bardzo dużym stopniu efektem świadomej polityki miasta, wypracowanych schematów i rozwiązań, które przekładają się na to, że Kraków tak łatwo jest pokochać. I tak trudno zostawić…

 Tekst ukazał się w numerze 3/2023 kwartalnika „KrakowCulture”.

***
Jakub Nowakowski

fot. Piotr Banasik
Absolwent judaistyki na UJ. W 2005 roku dołączył do zespołu Żydowskiego Muzeum Galicja w Krakowie, w latach 2010–2023 dyrektor tego muzeum. Współautor publikacji muzealnych, kurator i współkurator wystaw, m.in.: Walka o godność. Żydowski ruch oporu w Krakowie i Dziewczynka z pamiętnika. W poszukiwaniu Rywki z łódzkiego getta. W 2023 roku wraz z rodziną opuścił Kraków i zamieszkał w Kapsztadzie (RPA), gdzie objął funkcję dyrektora Centrum Holokaustu i Ludobójstwa.

Udostępnij

Kraków Travel
Kids in Kraków
Zamknij Nasz strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych, marketingowych i promocyjnych. Możesz wyłączyć tą opcję w ustawieniach prywatności swojej przeglądarki.
<