Wystawa w Ufo Art Gallery prezentuje obrazy Bogumiła Książka inspirowane historią „chłopskiego Ikara” z XIX-wiecznej Galicji.
„Mówią, że wszystko to stało się w 1869 roku podczas Zielonych Świątek we wsi Odporyszów. Miejscowa gawiedź zebrała się po Nieszporach przy kościele i zadarła głowy wysoko w górę. Stali, wyczekiwali, patrzyli, niektórzy raczej po sobie niż w stronę kościelnej wieży, gdzie po chwili miała pojawić się niewielka postać. Różnie o nim mówiono. Jedni nazywali go »chłopskim Ikarem«, jeszcze inni »skrzydlatym rzeźbiarzem« a on zwał się Jan Wnęk. Z wykształcenia był cieślą, cudownym wiejskim młodzieńcem u którego nie przegapiono niezwykłego talentu. Z lipowego drewna wykonywał figury świętych o smutnych i zamyślonych twarzach. Trudno by były inne, skoro Wnęk w młodości napatrzył się nie tylko na cierpienie chłopów, ale też i panów, których zwolennicy Jakuba Szeli piłowali, ćwiartowali i rozrywali na strzępy. Sam Wnęk był samoukiem. Kiedyś wyjechał poza granicę Odporyszowa i oglądał misterne rzeźby Wita Stwosza w krakowskim kościele Mariackim. Uczył się obserwując świat. W chwilach gdy nie pracował, uwielbiał przyglądać się w ciągu dnia latającym ptakom a nocą bacznie śledził nietoperze. Wodził za nimi oczami, jak za pomocą delikatnych skrzydeł przecinały niebo i dryfowały unoszone prądami powietrza. Trudno powiedzieć kiedy Wnęk zapragnął latać. Wiadomo, że w swojej pracowni, w pewnym momencie zaczął konstruować skrzydła. Nazwał je „lotami”. Były wielkie i lekkie, możliwe, że nawet podobne do tych, które przed tysiącami lat zbudował Dedal dla siebie i swojego syna by dzięki nim uciec z Krety. Wnęk nie chciał jednak uciekać. Możliwe, że jedyne czego pragnął to namiastki wolności, chęci spojrzenia na świat z innej perspektywy. Swój pierwszy lot wykonał w 1865 roku.Wczesnym rankiem, gdy rozpoczynały się żniwa, wdrapał się na szczyt jednej z Górek Siedmiu Źródełek i poleciał. Ci co widzieli ten wyczyn, później mówili, że »loty« Wnęka ciągnęły konie a on szybował na nich niczym ptak. Swoje powietrzne eskapady kontynuował w kolejnych latach. Podobno o wyczynach Wnęka pisały nawet ówczesne gazety a ludzie szeptali o tym, że robi on niestworzone rzeczy. Nie dziwi więc to, że kilka lat później, podczas Zielonych Świątek kolorowy tłum zebrał się pod słynącym z cudów odporyszowym kościołem. Znajdował się w nim bowiem cudowny obraz Matki Boskiej, której to Wnęk powierzył swój lot. Nie wiadomo, czy Najświętsza Panienka aż oniemiała z zachwytu nad wyczynem Wnęka, czy też może była w tej jednej chwili zajęta innymi sprawami, ale mężczyzna runął na ziemię w odległości 1350 metrów od kościelnej wieży.
(...) W krakowskim Muzeum Etnograficznym znajduje się wykonany w 1956 roku model przedstawiający szmacianą kukiełkę, która unosi się na skrzydłach. Tak podobno »loty« Wnęka zapamiętali ci, co widzieli jak lata. Historię tę, pewnego dnia odnalazł Bogumił Książek. Czy on również kiedyś chciał latać? Czy również budował jako młody chłopak maszyny, które pozwoliliby mu wzbić się w górę? Nie znam odpowiedzi na te pytania. Wiem jedynie, że w pewnym momencie Bogumił zaczął malować obrazy o płótnach tak delikatnych, jakby zaraz miały ulecieć wysoko do nieba. Przykładał do nich kawałki drewna. Wyginał je, łamał, układał tak by jak najlepiej pasowały do muśniętego farbą płótna. Czasem też obudowywał je drewnianą ni to ramą ni stelażem, a może szkieletem? Ten drewniany element sprawiał, że jego obrazy zaczynały przypominać skrzydła. Dynamika jego obrazów budowana przez kolejne listewki, deski, kijki, podpórki, obręcze, drążki składa się na historię zainspirowaną postacią Jana Wnęka. Lekkość zastosowanego przez Książka płótna, opadającego, falującego, dryfującego na ukrytych pod nim krosnach jest wyrazem nie tylko chęci wzbicia się w przestworza, ale fascynacji spadaniem… Ku ziemi, jeszcze bliżej materii… (Marta Kudelska, kuratorka wystawy)