W 2014 roku w naszym mieście powstał pierwszy i jak dotąd jedyny teatr muzyczny: Krakowski Teatr Variété. Jego pomysłodawcą i inicjatorem jest Janusz Szydłowski, który pełni także funkcję dyrektora naczelnego i artystycznego. Czym różni się teatr muzyczny od innych scen, których tradycja w Krakowie jest tak bogata? Jak wygląda wyprodukowanie musicalu i czym charakteryzuje się ten proces?
Po pierwsze: ludzie
Krakowski Teatr Variété jest teatrem impresaryjnym, co oznacza, że nie ma etatów dla pracowników artystycznych, takich jak aktorzy, muzycy czy tancerze. Do każdej nowej produkcji dyrektor zaprasza innych realizatorów, od reżysera, choreografa i kierownika muzycznego po trenera wokalnego, scenografa czy kostiumografa. Taka praca wymaga ogromnej dyscypliny i wielomiesięcznego planowania. W przypadku Legalnej blondynki w odpowiedzi na ogłoszenie o castingu przyszło ponad 700 zgłoszeń, a przesłuchania trwały wiele dni. Reżyser Janusz Józefowicz bardzo długo poszukiwał idealnej odtwórczyni głównej roli. W końcu wybór padł na Barbarę Kurdej-Szatan, byłą studentkę Janusza Szydłowskiego, jednak należało znaleźć do głównej roli jeszcze jedną aktorkę, która zagra w drugiej obsadzie. Ostatecznie propozycję współpracy przyjęła Natasza Urbańska, która celowo zmieniła kolor włosów na blond, co potem zostało skutecznie wykorzystane w kampanii promocyjnej.
Produkcja tego musicalu była dla Teatru Variété najtrudniejszym jak do tej pory wyzwaniem. Twórcy nie tylko pracowali nad spektaklem, ale jednocześnie uruchamiali nową miejską instytucję, napotykając przy tym wiele trudności technicznych i organizacyjnych. Jakby tego było mało, wybór tytułu i reżysera nie spotkał się z entuzjastyczną reakcją krakowskich mediów i środowisk opiniotwórczych. Czas przed premierą Legalnej blondynki był również momentem rekrutacji pracowników teatru: technicznych oraz administracyjnych, co w rzeczywistości sprowadzało się do poszukiwania pracowitych idealistów, którzy zechcą tworzyć coś od zera. Jednak z każdym kolejnym spektaklem było już tylko łatwiej. Podczas premiery Chicago w reżyserii Wojciecha Kościelniaka pracownicy teatru byli już bogatsi o wiedzę i doświadczenie: wiedzieli, jak wygląda produkcja musicalu i praca szła znacznie łatwiej. Gdy teatr zdobył już pewną renomę, zaczęto patrzeć na poczynania najmłodszej krakowskiej sceny bardziej przychylnym okiem.
Po drugie: tytuł i licencja
Na świecie są dwa znaczące ośrodki musicalowe: nowojorski Broadway i londyński West End. To one wyznaczają trendy, produkują najbardziej spektakularne przedstawienia, tworzą najlepszą muzykę i kreują najbardziej charakterystyczne postaci. W związku z tym większość teatrów muzycznych na świecie – a co za tym idzie i w Polsce – nie tworzy autorskich musicali, lecz zakupuje od najlepszych licencje na już opracowane spektakle. Tak było także w przypadku Legalnej blondynki. Zakupiona w nowojorskiej agencji licencja dała krakowskiej scenie krakowskiej scenie prawa do wystawienia tego spektaklu, szczegółowo przy tym określając, na jakie odstępstwa może sobie ona pozwolić. Umowa zabraniała m.in., by w jakikolwiek sposób ingerować w utwory muzyczne, zamieniać rolę męskie z damskimi czy wycinać ze scenariusza poszczególne sceny. Pozwalała jednak na dowolną interpretację reżyserską inscenizacji, choreografii, scenografii czy kostiumów. Dokument zawierał także dość szczegółowe wytyczne co do materiałów promocyjnych, p.. obligował teatr do stosowania zapisów o twórcach na wszystkich materiałach graficznych, ograniczenia kampanii promocyjnej tylko na terenie kraju, w którym musical jest wystawiany, oraz do zaprezentowania plakatu licencjodawcy do akceptacji.
Wówczas wydawało się, że te obostrzenia są rozbudowane i restrykcyjne, jednak już w 2017 roku, gdy teatr starał się o zakup licencji na musical Chicago, okazało się, że może być znacznie trudniej. Negocjacje w tym przypadku trwały ponad pół roku, koszty licencji były ogromne, a zapewniająca ją agencja narzuciła teatrowi nawet ceny biletów. Całe przedsięwzięcie okazało się jednak sukcesem, a początkowe trudności zaowocowały spektaklem, który od ponad dwóch lat nie schodzi z afisza i cieszy się dużym powodzeniem wśród krakowskiej publiczności.
Po trzecie: muzyka
Teatr Variété jako scena muzyczna od początku chciał produkować spektakle z muzyką na żywo. W przypadku Legalnej blondynki niestety się to nie udało: nagrania zostały wykonane w studio i takie podkłady do wokali można usłyszeć na spektaklach. Podczas produkcji Chicago okazało się, że nie ma możliwości korzystania z nagrań, a licencjodawca wymaga muzyki „na żywo”. Ponieważ scena przy ulicy Grzegórzeckiej nie dysponuje orkiestronem, scenografka Anna Chadaj ulokowała muzyków na specjalnym podeście znajdującym się nad sceną. To rozwiązanie to okazało się strzałem w dziesiątkę: widzowie nie tylko mogą usłyszeć muzykę, ale także zobaczyć jej wykonawców. Ten sam patent został wykorzystany także w spektaklu Opera za trzy grosze. Wprowadzenie muzyki granej na żywo sprawiło, że spektakle nabrały zupełnie nowej jakości.
W maju minie pięć lat od otwarcia Krakowskiego Teatru Variété. Był to czas ciężkiej pracy, układania relacji teatru z widzami, pracowania na przychylne recenzje i zaistnienie na musicalowej scenie Polski. A przed nami jesienią kolejna premiera musicalowa Variété, na którą już dziś czekamy z niecierpliwością!
Tekst powstał we współpracy z Krakowskim Teatrem Variété.