Nowoczesny animista

25 maja 2023

Z Michaelem Dudokiem de Witem, animatorem i zdobywcą Oscara, tegorocznym laureatem nagrody Smoka Smoków, rozmawia Magdalena Walo.

Magdalena Walo: Doskonale pamiętam twój pierwszy przyjazd do Polski, bo miałam wtedy okazję cię poznać. Zostałeś zaproszony na Festiwal Etiuda&Anima. Jak zapamiętałeś tamten czas i czy udało ci się wtedy zwiedzić miasto?

Michael Dudok De Wit: Byłem kiepskim turystą, przyznaję, ale to chyba ze zmęczenia. Oczywiście, chodziłem na spacery, ale nie byłem wtedy nastawiony na zwiedzanie. Pewnego popołudnia postanowiliśmy jednak z żoną pojechać do Auschwitz. Nie mam żydowskich przodków, ale myślę, że to miejsce przemawia do każdego. Tamta wizyta zrobiła na mnie największe wrażenie. Pamiętam też, że wieczorne festiwalowe życie było bardzo udane, towarzyszyła nam dobra muzyka i panowała radosna atmosfera. Jestem jednak trochę zawstydzony faktem, że odwiedziłem Kraków tylko raz.

Dlaczego?

Będąc nastolatkiem zaprenumerowałem dwa darmowe magazyny kulturalne. Jeden z Chin, a drugi właśnie z Polski. Oba te kraje były dla mnie całkowicie tajemnicze. Zresztą każdy kraj za żelazną kurtyną był wtedy tajemniczy. Jednak Polska wyróżniała się jako kraj artystów, którzy mieli niepowtarzalny styl. Miałem około 20 lat, kiedy zdecydowałem się studiować animację, napisałem wtedy listy do kilku uczelni i szkół animacji, w tym jednej polskiej. Dosłownie napisałem, że chcę studiować animację i czy mogę przyjechać. Z tego, co pamiętam, nigdy nie otrzymałem odpowiedzi z Polski, za to zostałem przyjęty do szkoły w Anglii.

Debiutowałeś w 1978 roku filmem Wywiad. Opowiesz o swoich początkach jako twórca animacji?

Na pewno się nie wstydzę mojego debiutu, ale to animacja studencka, więc nie doczekała się prawdziwej dystrybucji. Jej główny bohater chce poznać odpowiedzi na pytania, ale rozmówcy go lekceważą. Pytania nie są istotne, ważne jest samo ich zadawanie. Trochę tak było ze mną, gdy byłem studentem. Byłem bardzo świadomy i dociekliwy, szukałem odpowiedzi na rozmaite kwestie. Ten film opowiadał o czymś, co sam czułem. Zrobiłem go bardzo szybko, po swojemu i w pełni samodzielnie.

Zrozumiałem wtedy coś, co wielu studentów odkrywa, dopiero kiedy opuszcza bezpieczne środowisko uczelni artystycznej. Rzeczywistość jest bolesna, ponieważ trzeba zarabiać na życie, a kiedy tworzymy, nie chce nam się myśleć o pieniądzach. Chcemy po prostu tworzyć. To był mój przypadek. Całkiem sporo moich kolegów od razu po studiach odeszło z animacji. Ja chciałem kontynuować tę przygodę, bo nie wiedziałem, co innego mogę robić.

Po realizacji pierwszego filmu i zakończeniu szkoły nastąpiła długa przerwa w twoim filmowym dorobku.

Wyjechałem na rok do Barcelony, ale wkrótce otrzymałem list z Wielkiej Brytanii. Spodobał się tam mój film studencki. Zaproponowano mi realizację reklam w londyńskim studiu. Jego założycielem i głównym animatorem był Richard Purdum, który wkrótce został moim mistrzem. A potem powoli, przez kilka lat tworząc reklamy, uczyłem się, jak być profesjonalistą. Poznałem wielu ludzi, którzy jak ja byli freelancerami. To właśnie wtedy naprawdę dowiedziałem się, jak być zawodowym filmowcem.

Do reżyserowania filmów wróciłeś z humorystycznym Tomem Sweepem (1992), a zaraz potem zrealizowałeś animację, która stała się kamieniem milowym w twojej karierze. Za Mnicha i rybę (1994) otrzymałeś m.in. Cezara i pierwszą nominację do Oscara. Czy te wyróżnienia jakoś na ciebie wpłynęły?

Dodały mi trochę pewności siebie. Zrozumiałem, że mam publiczność i że są ludzie, którzy rozumieją moją twórczość. Nie zawsze ma się to szczęście, dlatego tym bardziej ucieszyła mnie tak pozytywna reakcja. To prosta historia o klasycznej strukturze. Mnich próbuje złapać rybę. Nie udaje mu się. Próbuje jeszcze raz i jeszcze raz. Zakończenie jest tak naprawdę całym sensem tej animacji i długo nad nim myślałem. Chciałem, by miało w sobie transcendencję, dawało poczucie sięgania do czegoś niezwykłego. Nie mogłem tego po prostu pokazać. Musiałem wokół tego budować całą historię, sprawić, żeby widz czuł sympatię do bohatera i chciał wiedzieć, co będzie dalej. Efekt nie byłby tak dobry, gdyby nie muzyka. To dawna hiszpańska lub portugalska kompozycja, która zainspirowała późniejszych wielkich kompozytorów, takich jak Bach, Corelli czy Vivaldi.

Muzyka odgrywa ogromną rolę w twoich filmach, zwłaszcza w eksperymentalnej animacji Aromat herbaty. To absolutnie zaskakujący film, zwłaszcza dla tych, którzy po oscarowej produkcji spodziewali się czegoś zupełnie innego niż animacja stworzona z… herbaty. Lubisz filmy eksperymentalne?

Uwielbiam! Co ciekawe, jednym z pierwszych filmów tego typu, które widziałem i które zrobiły na mnie wrażenie, był ten zrealizowany przez polskiego animatora Jerzego Kucię.

Pamiętam też, że kiedy wpadłem na pomysł realizacji Ojca i córki, od razu powiedziałem o nim mojej żonie. Podzieliłem się z nią wątpliwościami. Sądziłem, że nie trafi do widzów tak bardzo jak humorystyczny Mnich i ryba. Nie oczekiwałem sukcesu, raczej liczyłem się z porażką i… znowu się pomyliłem. Film był poważniejszy i poruszający, a jednak dobrze zadziałał na widzów.

A nawet bardzo dobrze. Tym razem do Hollywood pojechałeś już po to, żeby odebrać złotą statuetkę…

Kiedy animacja Mnich i ryba została już nominowana, ktoś mi powiedział, że powinienem pojechać na ceremonię. Zgodziłem się i wyruszyłem do Kalifornii, żeby na własne oczy zobaczyć, czym dla Amerykanów są Oscary.

Gdy kilka lat później dostałem nominację za Ojca i córkę, oczywiście wiedziałem, że znowu pojadę na ceremonię. Miałem jakieś 33,3% szans na wygraną – i się udało. Wszedłem na podium, wygłosiłem krótkie przemówienie. Oscara wręczył mi młody aktor, którego nie znałem. Nazywał się Ben Stiller. Pomyślałem wtedy, że to uroczy młody człowiek i muszę kiedyś zobaczyć jakiś film z nim. Oczywiście fotografowie byli bardziej zainteresowani nim niż mną. To zrozumiałe. Kiedy wracałem na swoje miejsce, nagle do mnie to wszystko dotarło. Zapytałem sam siebie: „Zdajesz sobie sprawę, co się właśnie stało? Otrzymałeś Oscara!”. To był naprawdę miły moment. Wygłosiłem przemowę, zrobiłem swoje i dopiero wtedy uświadomiłem sobie, czym jest ta nagroda. Może nie jest najważniejsza, ale na pewno najbardziej znana na świecie. To najlepsza reklama dla filmu. Nagle o twojej animacji dowiaduje się dużo więcej osób. Ważniejszy od statuetki jest czasem pojedynczy komentarz czy mail od kogoś, kogo film poruszył, bo stracił ojca w młodym wieku. W takich momentach myślisz sobie: „O mój Boże, czy to nie jest niesamowite? Można zrobić film, który tak porusza ludzi”.

Częstym wątkiem twoich filmów animowanych są ekologia i relacje człowieka z naturą. Widzimy ją w Mnichu i rybie, ale najmocniej wybrzmiewa w Czerwonym żółwiu.

Powód jest prosty: kocham przyrodę. Jak każdy, lubię słonie, lubię kwiaty, lubię zachody słońca. Lubię też te elementy natury, które wielu ludzi uważa za mniej fascynujące: deszcz, pająki itd. Dorastałem w otoczeniu natury, wśród zwierząt. Dbałem o kury, psy, kucyki, owady, ryby… To ogromna i ważna część mnie. Myślę, że jestem nowoczesnym animistą. Kimś, kto widzi, że cała przyroda jest żywa. Nawet skały, góry czy wiatr. Nie dzielę przyrody na obiekty żywe i martwe. Dla mnie wszystko jest żywe. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

Czerwony żółw powstał w legendarnym japońskim studiu Ghibli. Jesteś pierwszym Europejczykiem, który zrealizował tam film. Jakie to uczucie?

Od pierwszego dnia czułem się bardzo uprzywilejowany. Naprawdę szczęśliwy. To była fantastyczna przygoda. I bez wahania zrobiłbym to ponownie. Natomiast nie wyklucza to faktu, że żyłem w strachu, że cała produkcja się nie uda i zostanie przerwana.

Ryzyko się opłaciło, film został bardzo dobrze przyjęty i otrzymał wiele nagród. Zaczęliśmy od twojej pierwszej wizyty w Krakowie, podczas której pokazywałeś właśnie ten film. Teraz wrócisz, żeby odebrać statuetkę Smoka Smoków podczas Krakowskiego Festiwalu Filmowego. Jak przyjąłeś wiadomość o tej nagrodzie?

Jestem wciąż bardzo wzruszony. Szczególnie widząc listę nazwisk pozostałych nagrodzonych. Otrzymanie takiej nagrody za całokształt jest bardzo piękne i poruszające!

Na koniec muszę zadać pytanie, które chyba najczęściej pada podczas tego typu rozmów. Czy poza wizytą w Krakowie masz jeszcze jakieś inne plany, pracujesz nad czymś konkretnym?

Jestem animatorem, ale też ilustratorem, wykładowcą i nauczycielem – i te trzy role dają mi spełnienie. Po Czerwonym żółwiu pomyślałem, że jestem gotowy na kolejny animowany film fabularny. Póki co nie znalazłem jeszcze odpowiedniej historii. Mam szczęście, bo mogę być wybredny. Ostatnio dużo podróżuję, moim priorytetem jest teraz prowadzenie wykładów, a także realizacja mniejszych projektów. Mogę zdradzić tylko, że pracuję nad filmem krótkometrażowym. Obiecuję, że będziecie zaskoczeni!

 

Michael Dudok de Wit
Holenderski reżyser i scenarzysta filmów animowanych; również ilustrator książek. Mieszka i tworzy w Londynie. Nagrodzony m.in. Cezarem za animację Mnich i ryba oraz Oscarem za krótkometrażowy film Ojciec i córka. Publiczność 63. Krakowskiego Festiwalu Filmowego będzie miała okazję zobaczyć retrospektywę jego filmów, m.in. głośnego Czerwonego żółwia czy debiutancki Wywiad.

Magdalena Walo
Filmoznawczyni, redaktorka i doktorantka w Instytucie Sztuk Audiowizualnych na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zawodowo związana z Krakowską Fundacją Filmową i Krakowskim Festiwalem Filmowym.

 ***

Krakowski Festiwal Filmowy
28.05–4.06.2023 | Kraków
2–18.06.2023 | online

W tegorocznym programie Krakowskiego Festiwalu Filmowego znalazło się ponad 190 filmów z całego świata, które zobaczymy w ramach trzech konkursów międzynarodowych (filmów dokumentalnych, krótkometrażowych i DocFilmMusic) oraz konkursu polskiego. Cykl Fokus na Hiszpanię zaprezentuje najnowsze filmy krótkometrażowe i dokumentalne z Półwyspu Iberyjskiego, w tym ostatni film zmarłego w tym roku Carlosa Saury Ściany mogą mówić. Nagrodę specjalną Smoka Smoków odbierze Michael Dudok de Wit. Nie zabraknie również sekcji Dźwięki muzyki w Kinie Pod Wawelem, kina plenerowego w ogrodach nowohuckiego Teatru Łaźnia Nowa, sekcji Doc+Science poświęconej tematowi utopii, spotkań branżowych (KFF Industry), warsztatów i programu specjalnego dla dzieci.

Udostępnij

Kraków Travel
Kids in Kraków
Zamknij Nasz strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych, marketingowych i promocyjnych. Możesz wyłączyć tą opcję w ustawieniach prywatności swojej przeglądarki.
<