Fenomenalny punkt wyjścia

24 stycznia 2023

Żyjmy, róbmy rzeczy znaczące, twórcze, nie jednorazowe – zachęca Jan Tomasz Adamus, dyrektor Capelli Cracoviensis, w rozmowie z Robertem Piaskowskim.

Robert Piaskowski: Capella Cracoviensis – jeden z najstarszych zespołów muzycznych Krakowa – przeszedł zasadniczą przemianę. Rozszerzył repertuar od polifonii renesansowej po symfonie romantyczne. Ostatnie Niemieckie requiem Brahmsa pokazało, że CC może być trochę Il Giardino Armonico, trochę Orchestre des Champs-Élysées, a czasem Mahler Chamber Orchestra. Dokąd zmierzasz, niespokojny duchu, zarządzając tą nieustanną przemianą?
Jan Tomasz Adamus:
Jest dużo ludzi na świecie i są bardzo różni. Jedni trwają, pielęgnują, inni śpią, wegetują, jeszcze inni budują lub burzą. Ja idę. Przechadzam się pomiędzy punktami o sile magnetycznej, która jest równocześnie siłą porywającą i uskrzydlającą. Dzięki niej jest ciąg dalszy. Owszem, wracam czasami do tych samych miejsc, ale zwykle od innej strony i nie wstecz. Te punkty to miejsca, dzieła sztuki i idee, które uważam za ważne i ekscytujące: Seneka, Proust, Thomas Mann, Gustav Mahler, Tyrol Południowy, Teatr Słowackiego, Kościół Pokoju w Świdnicy, Egon Schiele...

Wasza Halka wileńska Moniuszki zdobywa nagrody. Wydaliście ją zresztą w prestiżowej wytwórni Sony / Deutsche Harmonia Mundi.
Wiesz, jeśli masz samolot, to nie możesz nim tylko jeździć po płycie lotniska i szpanować w fajnej czapce pilotce i okularach. Musisz polecieć. Tylko wtedy ten samolot rzeczywiście masz. Kraków i CC to właśnie samolot – fenomenalny punkt wyjścia. Kraków jest jeszcze zdecydowanie zbyt mało pewny siebie i zakochany w przeterminowanych autorytetach, ale absolutnie fenomenalny. Dlatego próbujemy coś robić, staramy się mieć ambicje, bo senne przewalanie się pomiędzy Kleparzem i Kazimierzem to za mało. Chcemy powiedzieć, że jesteśmy.


Stanisław Moniuszko, Halka, wersja wileńska, reż. Cezary Tomaszewski, Opera Rara 2017, fot. Tibor-Florestan Pluto

Koncertowaliście w wielu europejskich salach, słynących ze swojej reputacji i renomy. Czy na liście marzeń jest takie miejsce, w którym na pewno musisz i chcesz zagrać?
Casa da Música w Porto. To ważne miejsce, ponieważ tam sztuka i ludzie są tak samo ważni. Wiele bardzo prestiżowych, symbolicznych miejsc to trupiarnie. Te same nazwiska, przewidywalność, stagnacja. Porto jest inne. Blaibach jest inne. Dlatego właśnie wybieramy się do Porto, a do Blaibach zamierzamy wrócić. Natomiast najbardziej istotne jest to, że wymarzone miejsca są za rogiem. Chcielibyśmy regularnie, w sposób rytmiczny i znaczący grać w Teatrze Słowackiego, bo w tej części Europy nie ma lepszego miejsca. Od dłuższego czasu namawiam nasze środowiska artystyczne na system sezonów / pór roku, na przykład wiosna/jesień – teatr, lato/zima – opera i koncert. Jeszcze długo potrwa przekonywanie wszystkich dookoła, że w miejscach typu Teatr Słowackiego, Sukiennice, ICE Kraków, Filharmonia itd. trzeba prowadzić codzienną, intensywną działalność artystyczną, a nie traktować je jak budy na wynajem. Inaczej w Krakowie nigdy nie pojawi się nie tylko turysta premium, ale nawet mieszkaniec premium. Kraków jest milimetr od spektakularnego sukcesu, ale musi mieć odwagę zrzucić zbędny balast w postaci płyt nagrobnych oraz schematów w myśleniu i działaniu.

Jak to jest odebrać Opus Klassik, jedno z najwyżej cenionych wyróżnień w muzyce klasycznej?
Traktujemy tę nagrodę jako miłe symboliczne uhonorowanie całego zespołu ludzi, którzy od lat pracują razem nad różnymi obszarami repertuaru i formami ekspresji. Prywatnie mam duży dystans do nagród. Wychodzę z założenia, że człowiek żyjący prawdziwym życiem nie potrzebuje pochwał. Ta filozofia stała się moją naturą, choć psychologia wyklucza taką możliwość.

No tak, ale właściwie odebrałeś nagrodę za film, za klip, produkcję audiowizualną.
Jeśli mówimy o nagrodzie generalnie, to ona oczywiście jest dla Jakuba [kontratenora Jakuba Józefa Orlińskiego – przyp. red.] i CC. Ale ponieważ de facto jest to nagroda za produkcję audiowizualną, to należy się ona Marzenie [Lubaszce, sopranistce, menedżerce kreatywnej Opera Rara Kraków – przyp. red.], która przeprowadziła całą operację w sensie koncepcyjnym: wybrała reżysera, operatora itd. To właśnie ona mówi: „Trzeba robić rzeczy żywe, a nie tylko pisać na nagrobkach”. Natomiast oczywiście głównym zwycięzcą jest miasto Kraków. Kraków to gigantyczna siła – może jeszcze nieco chaotyczna, ale powoli definiuje kierunki. Bardzo więc namawiam na kolejne takie przygody. Kraków powinien zacząć wierzyć w siebie. Nie czekać na kolejną „śpiącą wizytę” Franza Josepha, bo on już dawno nie żyje. Ani na kolejną wizytę papieża. Popularne w Krakowie lansowanie się „ludzi z towarzystwa” (jak o sobie mówią) na wystawnych pogrzebach lub jubileuszach to jakiś amok, kultura kurhanów, obciach. Dajmy z tym wreszcie spokój, to było trendy pięć tysięcy lat temu. Żyjmy, róbmy rzeczy znaczące, twórcze, nie jednorazowe. Mało które miasto jest takim szczęściarzem jak Kraków, więc musi być fighterem, a nie wielkanocną wydmuszką.


Jakub Józef Orliński podczas Festiwalu Bachowskiego w Świdnicy, 2021, fot. Filip Adamus

Porozmawiajmy o festiwalach. Jesteś od lat dyrektorem Festiwalu Bachowskiego odbywającego się na Dolnym Śląsku, jesteś też od sześciu lat dyrektorem Opera Rara. Czym dla ciebie są festiwale i jak byś określił ich funkcję?
Kiedyś ludzie nie chodzili w góry. Uważali to za stratę czasu. Woleli zajmować się rzeczami, które przynoszą pożytek. Dzisiaj chodzenie w góry to przemysł. Ze sztuką jest tak samo. Zorganizowana sztuka, festiwale cykliczne, trwałe, wyraziste, zakorzenione w społecznej rzeczywistości, obudowane edukacją i lifestyle’em to przemysł i narzędzie budowy infrastruktury społecznej – systemowego rozwiązania stwarzającego warunki do tego, by ludzie byli ze sobą z jakiegoś pozytywnego, twórczego powodu, komunikowali się ze sobą, odczuwali emocje.

A twoje festiwale przestały być właściwie festiwalami. Rozpostarłeś festiwal Opera Rara niemal na cały rok, testujesz różne formaty, wracasz do spektakli już prezentowanych, podejmujesz trudne tematy, sporo ryzykujesz. Twoje pomysły bywają kontrowersyjne. Plakat z Samuelem Mariño – cenionym sopranem męskim – w butach na wysokich obcasach wzbudził żywe reakcje. Czy chodzi o to, aby prowokować sztuką? Wyrywać z rutyny myślenia?
Czy istnienie jest kontrowersyjne? Czy człowiek jest kontrowersyjny? Czy jest jeszcze na świecie ktoś tak zaniedbany intelektualnie, by oburzał go mężczyzna w butach na obcasach? Kluczowe zdobycze intelektualne ludzkości mają kilka tysięcy lat. Czy istnieje jeszcze ktoś, kto ich nie zauważył i z nich nie skorzystał?

Jesienią 2022 roku na Opera Rara zaproponowaliście nam niesamowitą podróż przez różne odmiany muzyki, od Schütza po Mahlera, operowo potraktowanego Bacha i teatralnie opowiedzianych form oratoryjnych. Czego możemy się spodziewać w kolejnej odsłonie Opera Rara w 2023 roku?
Kilka kluczowych spraw artystycznych dotyczących ostatecznego kształtu wydarzeń jest jeszcze na warsztacie, ale utwory, daty i wykonawcy są już znane: będzie wczesna opera Mozarta Lucio Silla, której rękopis leży w krakowskiej Bibliotece Jagiellońskiej, będzie Tamerlano Vivaldiego z Ottavio Dantone i sceniczna wersja oratorium Schumanna Das Paradies und die Peri. To niebywałe arcydzieło, które działa na artystów tak, że rzucają wszystko i przyjmują zaproszenie. I z tego powodu powraca do Krakowa m.in. Ian Bostridge, z tego powodu nad dziełem koncepcyjnie pracuje Cezary Tomaszewski, jeden z niewielu reżyserów tak szeroko osłuchanych nie tylko z repertuarem operowym, ale generalnie – muzyką klasyczną. Istna mieszanka wybuchowa. Nawet jeśli okaże się bardzo liryczna.


Bach Goes Opera
, reż. Paweł Świątek, World Opera Day | Opera Rara 2022, fot. Filip Adamus

Czym jeszcze nas zaskoczysz w 2023 roku? Na jakie wydarzenia z Capellą powinni nastawiać się melomani?
Przedwiośnie przyniesie trzy słynne Stabat Mater – Boccheriniego, Pergolesiego i Vivaldiego, Pasję Mateuszową Bacha i responsoria Gesualda.
Wiosną wracamy do Haydna, którego wszystkie symfonie wykonujemy i nagrywamy na żywo od 2018 roku. Tym razem będzie to Haydn w wyrazistej konwencji relaxed performance, ale nie zdradzam detali, ponieważ pomysł jest jeszcze w przygotowaniu.
Lato to wyjazdy i partnerstwa festiwalowe w wielu miejscach, natomiast pod koniec sierpnia startuje „Kraków 6 tygodni”, czyli gęsta seria muzyki oratoryjno-kantatowej, symfonicznej, kameralnej, ale być może także projektów scenicznych. Planujemy Rinalda Handla z Xavierem Sabatą jako śpiewakiem i reżyserem, ale też projekty z obszaru teatru muzycznego.

Miasto rozpoczęło budowę Centrum Muzyki, w którym będziecie mieli swój dom i siedzibę. Do tej pory zwinność CC była wartością. Co hipsterska orkiestra koncertująca na europejskich salonach chciałaby zbudować w muzycznej instytucji, na którą tak długo czeka?
Miejsce dla ludzi. Bez tablic pamiątkowych i izb pamięci. Miejsce, które dla szerokiej publiczności będzie drugim domem, w którym będą chcieli spędzać czas. Nie dlatego, że przyjedzie wielka gwiazda lub inna wzniosła nuda, ale zwyczajnie dlatego, że można normalnie wejść, że jest przyjemnie, że można posiedzieć, posłuchać na przykład tylko jednej części koncertu lub próby otwartej, że obsługa nie strofuje, że w kawiarni nie jest idiotycznie drogo, a w razie czego po sąsiedzku są food trucki. Codziennie jakieś popołudniowe lub wieczorne wydarzenie na poziomie, codziennie coś rano lub w południe. Centrum muzyki, centrum sztuk performatywnych, miejsce kreacji, miejsce oddziałujące, porządkujące rytm artystyczny miasta, miejsce dla wszystkich. Także dla tych, których dziś w żaden sposób nie stać na bilet. W tej samej sali, na tym samym koncercie mogą być miejsca za 150 złotych, za 50 złotych i za 5 złotych. Nie ma innego wyjścia. Albo sztuka, albo barbarzyństwo. Róbmy wspólnie rzeczy, które nie mieszczą się w głowie. Inaczej nigdy nie wydarzy się nic istotnego.

Chcesz, aby CC była nie tylko motorem zmian, nie tylko lustrem odbijającym lepszy świat, przestrzenią nieustannej aspiracji, ale także lepszego miasta. Jakie miasto opowiada Capella Cracoviensis?
Młode – bez względu na to, ile kto ma lat. Byłem wykładowcą Akademii Muzycznej we Wrocławiu, teraz miewam kontakt ze studentami Akademii w Krakowie. Wiesz, młodzi ludzie, absolwenci wyższych uczelni po jakimś czasie gasną. Widziałeś kiedyś coś takiego? Kończą studia, przez chwilę próbują sobie radzić, ale szybko zderzają się ze ścianą i zaczynają gasnąć. Nie jestem w stanie uczyć w akademii muzycznej. Nie mogę na to patrzeć. Akademia Muzyczna w Krakowie czekała kilka dziesięcioleci, aż Penderecki umrze, bo dla niej najważniejsze jest być uczelnią imienia znanego kompozytora. Ale nikomu nie przyszło do głowy, żeby może zająć się tym, do czego jest się powołanym, czyli interesować się młodymi ludźmi. Dlatego musimy robić młode miasto. Uwierzyć w ludzi. Pozwolić im działać. Nie ma nic do rzeczy, ile kto ma lat. Młode miasto to stan umysłu.

Często w waszym domu pojawiają się najważniejsi artyści, dyrygenci, muzycy. Opowiadasz wtedy z miłością o winach austriackich, twoja żona Marzena podaje obłędne racuchy. Ale gdzie zabrałbyś w Krakowie kogoś, kto zaciekawiony muzyką Capelli chciałby odkryć coś jeszcze?
Ostatnio uświadomiłem sobie, że przez te wszystkie lata nigdy nie poleciłem żadnemu z naszych zagranicznych gości jakiegokolwiek muzeum. To odruch wynikający z mojej świadomości miasta. Muzea są tak rozdrobnione, że z punktu widzenia trzydniowego turysty nie ma ich wcale. Nikt przecież nie będzie biegał po mieście, żeby zobaczyć jeden obraz w centrum, a drugi na Zabłociu. To jest poważny problem. Z bliska wydaje nam się, że 20 oddziałów jednego muzeum i 20 oddziałów drugiego to wielki sukces. Rozdrobnienie muzeów czy festiwali czyni je niewidocznymi. Ich zwyczajnie nie ma – nie istnieją. To nie jest krytyka. Taki jest realny mechanizm, fakt. Jeśli chcemy pójść do przodu, musimy być znacznie bardziej klarowni w tym, co chcemy o sobie powiedzieć. I mówić językiem zrozumiałym. Nie językiem reliktem, ale językiem żywym. Język żywy to malarstwo sztalugowe, sztuka współczesna, teatr, opera, muzyka klasyczna i inne sztuki performatywne, wideo art, design, nowy taniec, rzeźba, sztuka w przestrzeni publicznej.

Czyli co może być kluczem do miasta?
Kluczem od zewnątrz, czyli dla turysty, który chciałby zobaczyć coś, czego już nigdzie nie ma, jest spojrzenie na Kraków z perspektywy etnograficznej: szopki krakowskie, wystawne pogrzeby, przeróżne procesje, męskie różańce, duszpasterstwo akademickie, „Tygodnik Powszechny”.
Natomiast kluczem do realnego rozwoju miasta jest odwaga. Kraków powinien mieć odwagę. Wszyscy powinniśmy ją mieć, w jakiejkolwiek sprawie. Jakiejkolwiek – poza patrzeniem wstecz.

Jan Tomasz Adamus
Conductor, organist, harpsichordist, culture creator, general and artistic director of Capella Cracoviensis – chamber choir and period instrument orchestra.

Jan Tomasz Adamus, fot. Michał Ramus

Robert Piaskowski
Polish philologist, sociologist, diplomat, musician, commentator on cultural life, music lover, Programme Director at KBF, currently Deputy of the Mayor of the City of Kraków for Culture.

Robert Piaskowski, fot. Adrian Pallasch

Wywiad został opublikowany w kwartalniku „Kraków Culture” 4/2022.

Udostępnij

Kraków Travel
Kids in Kraków
Zamknij Nasz strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych, marketingowych i promocyjnych. Możesz wyłączyć tą opcję w ustawieniach prywatności swojej przeglądarki.
<