My wszyscy z szopki

23 grudnia 2022

Przez cały listopad nasz wielki domowy stół pokryty był tekturą i kolorowymi papierkami Bywało, że nie szliśmy do szkoły. W te dni liczyła się tylko ONA.

 

Pokonkursowa wystawa szopek krakowskich
Nativity Scene Contest Exhibition

5.12.2022 – 27.02.2023
muzeumkrakowa.pl

Wokół Szopki
All Around Nativity Scenes

5.12.2022 – 5.02.2023
wokolszopki.pl

Marek Mikos
Kraków Culture

Szopka krakowska, bo o niej mowa, to obok tradycji Lajkonika i hejnału z wieży mariackiej jeden z najbardziej rozpoznawalnych znaków firmowych Krakowa. Kiedyś mówiono o niej wstydliwie, bo niektórzy uważali, że nie jest prawdziwą sztuką. Później zauważono, że wiele z tych nawiązujących do architektury miasta kolorowych kartonowych budowli to arcydzieła.
W rodzinie Malików nigdy nie mieli takich wątpliwości. Dla nich szopki od zawsze były sztuką, rzemiosłem i sposobem na życie.

Dawne fundamenty
Najstarsze powstały w średniowieczu (w klasztorze ss. Klarysek w Krakowie zachowały się dwie XIV-wieczne snycerskie figurki – najdawniejsze pamiątki tej tradycji), ale ich bujny rozkwit w formie, jaką znamy, rozpoczął się w XIX i pierwszych dekadach XX wieku. Rozwinęło się wtedy chodzenie z szopkami po domach. Ponieważ okazało się intratnym zajęciem, pionierzy znaleźli licznych naśladowców. Domy z kartonów, w których odgrywano jasełka, robiła cała stara Krowodrza, a także Zwierzyniec, Grzegórzki i inne przedmieścia Krakowa.
Synowie robotników, którzy budowali te błyszczące cuda, zostawali mecenasami, uczonymi, lekarzami i bankierami. Szopek nie miał kto robić. I wtedy, w 1937 roku doktor Jerzy Dobrzycki, miłośnik Krakowa i późniejszy długoletni dyrektor dzisiejszego Muzeum Krakowa wymyślił konkurs na najpiękniejszą szopkę w mieście. Z przerwą w okresie wojny trwa on do dziś, a cztery lata temu krakowska tradycja budowania kolorowych bożonarodzeniowych domków – jako pierwsza z Polski! – znalazła się na Liście reprezentatywnej niematerialnego dziedzictwa ludzkości UNESCO.

Małe Malikówny w akcji
Siostry Malikówny to od najstarszej: Weronika, Cecylia, Justyna, Rozalia, Teresa i Julia. Długo wraz z mamą Anną i tatą Janem mieszkały pod jednym dachem w owianym dziś już legendą mieszkaniu przy ulicy Smoleńsk, tuż przy Plantach. Tam stał Teresa – to było centrum domu i życia rodzinnego.
Dziadek Włodzimierz, podobnie jak pradziadek Walenty, mieszkał na Zwierzyńcu. Obaj tworzyli szopki. Walenty jako jeden z pierwszych przyczynił się do odrodzenia tej tradycji. Jego praca z 1923 roku była tak piękna, że została po wojnie kupiona przez warszawskiego scenografa Adama Kiliana i „zagrała” w spektaklu Kolędnicy na ulicy. W 1979 roku stała się ozdobą ekspozycji polskiej na Quadriennale Scenografii w Pradze.
Dziewczynki odwiedzały w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku dziadka Włodzimierza i towarzyszyły mu w pracy. Tereska z resztą gromady po wizytach na Zwierzyńcu nie dawała mamie spokoju. Mówiły tylko o tym.
„Nie miałam wyjścia, musiałam nauczyć się robić szopki, żeby dobrze spędzać czas z córkami” – wspomina pani Anna.
Tata Jan przyglądał się z niedowierzaniem biegowi wypadków. Kiedy rodziły się kolejne dziewczynki, cieszył się z ich przyjścia na świat, ale i obawiał się najgorszego.
„Kiedy w 1979 roku urodziła się Rozalka, krzyczał z łóżka: To koniec. Nie będzie już szopek!”.
„Tata przyzwyczaił się, że to męska robota” – mówi jej młodsza siostra Teresa.

Solidna robota
Szopki budowali dawniej murarze, którzy zimą mieli przerwę w sezonowej robocie. A w tym zawodzie kobiety raczej nie pracowały. Wykorzystywali fachową wiedzę do wznoszenia domów z kartonu, które musiały mieć solidną konstrukcję, ponieważ później wędrowały po domach.
W każdej fantazyjnej budowli widać rękę autora, jednak wszystkie miały wspólne, powtarzające się elementy. Zawsze mieniły się kolorami, a ich elementy nawiązywały do architektury Krakowa. Każdą wieńczyły przynajmniej dwie wieże (najczęściej kościoła Mariackiego, także ratuszowa), nie mogło też zabraknąć bramy. Inny obowiązkowy element stanowiła kopuła kaplicy Zygmuntowskiej, która podobnie jak oryginał musiała skrzyć się złotem.
Szopka miała dwa albo więcej pięter, na których stawały figurki aniołów. W bramie znajdował się żłobek ze Świętą Rodziną otoczoną pastuszkami i innymi jasełkowymi postaciami. Niemal zawsze pojawiały się patriotyczne akcenty. Nie zmieniło się to do dziś, choć w czasach reżimu stalinowskiego próbowano (bezskutecznie…) namówić autorów do usunięcia żłobka z Jezusem, Marią i Józefem. Niektóre figurki przybierały formę kukiełek – dzięki temu można było chodzić po domach i dawać bożonarodzeniowe przedstawienia.

Prawie gotowe
Rozalia zrobiła pierwszą szopkę, gdy miała sześć lat, Tereska – jako pięciolatka. Pozostałe zaczynały w podobnym wieku. Figurki zawsze wyczarowywała w drewnie mama, z wykształcenia artystka rzeźbiarka. Tak pozostało do dziś, gdy tradycję podtrzymują tylko pani Anna i Rozalia.
Od z górą dziesięciu lat nie ma rodzinnego gniazda przy Smoleńsku. Obie panie budują teraz szopki na dwóch krańcach miasta, w swoich nowych mieszkaniach.
Odwiedzam panią Annę w domu na Dębnikach. W pokoju, w którym pracuje, pełno sztuki i pamiątek rodzinnych. Na ścianach wiszą malunki na szkle, które wyszły spod ręki gospodyni. Sufit zdobi olśniewająca betlejemska gwiazda. Na stole stoją dwie wielkie szopki. Jedna wygląda na niegotową – jest konstrukcją zbudowaną z tektury. Druga, tuż obok, mieni się kolorami.
„Nawiązuję do kościoła Norbertanek – mówi pani Anna, i na potwierdzenie pokazuje detale: charakterystyczną kratę, fragmenty architektury. – Już prawie gotowa. Muszę tylko umocować figurki”.
Drugą, burą na razie budowlę złożyła specjalnie na użytek warsztatów. Prowadzi je od lat w Muzeum Krakowa. „Na zajęcia przychodzą małe dzieci. Nie zdołałyby same zbudować szopki. Na zajęciach oklejamy wspólnie konstrukcję, tworzymy detale”.
Pani Anna wyjmuje z dużej skrzyni figurki: Świętego Brata Alberta, diabła, anioły, pana Twardowskiego, czarownicę. Przeglądamy wspólnie zdjęcia sprzed lat i te najnowsze, na których widać małe wnuki – piąte pokolenie szopkarskie, które podczas Bożego Narodzenia nadal bierze udział w rodzinnych przedstawieniach. Przy jednej z fotografii zatrzymujemy się dłużej. Gospodyni opowiada ciekawą historię.

Sztuka i życie
Teresa wszystko potwierdza. „Tak, to był performans, w którym wyraziłam siebie. Zbudowałam wielką szopkę, która stała na scenie. Wyszłam spod niej golusieńka. Bo ja cała jestem z szopki. My wszystkie jesteśmy”.
Teresa zauważa, że ona i siostry, Co prawda żadna oprócz mamy i Rozalii nie buduje już szopek, jednak w twórczości każdej widać to niewysychające źródło inspiracji. Pasja z dzieciństwa nauczyła je też solidnego rzemiosła.
„Kiedy przygotowywałam spektakl we Freiburgu, Niemcy dziwili się, że sama potrafiłam zbudować precyzyjny projekt scenografii, makietę i kostiumy, choć jestem kompozytorką i perkusistką. Cecylia, chociaż to malarka, performerka i aktywistka, również cała jest z szopki”.

Wesele i balonik
Dzisiejsi twórcy umieszczają w pracach wiele elementów miejskiej architektury, których ich poprzednicy nie wprowadzali. Jednak mówienie o Krakowie jako jednej wielkiej scenie wiąże się jeszcze z największym artystą polskiego modernizmu: malarzem, grafikiem, twórcą projektów witraży i sztuki użytkowej oraz dramaturgiem, Stanisławem Wyspiańskim. Jego dzieła rozgrywały się wśród pamiątek przeszłości miasta, a sztuka Akropolis pod swym tytułem skrywała krakowski Wawel. Inna, Skałka, dzieje się w tytułowym miejscu naprzeciw królewskiego zamku.
„Teatr mój widzę ogromny”pisał Wyspiański. Poszerzył swoją scenę wyobraźni o podkrakowskie wówczas Bronowice i ulokował w nich Wesele. Stworzył fantastyczne i oparte na realnych pierwowzorach postaci, które na końcu sztuki, niczym znane nam figurynki, zatracają się w obłędnym, dookolnym, chocholim tańcu. Rymowane wersy i sceny są krótkie. Następują po sobie jak kolejne odsłony jasełek. Dlatego historycy literatury mówią o kompozycji szopkowej arcydzieła polskiego dramatu.
Krakowska tradycja stała się natchnieniem dla wielu innych artystów wszelkich dziedzin. W teatralnej formie szopką jest i Betlejem polskie Lucjana Rydla, i Pastorałka Leona Schillera, a satyryczną postać przyjęła ona w Krakowie przed ponad stu laty w legendarnym kabarecie Zielony Balonik. Jej zachowane kukiełki to dzieła największych artystów polskiego modernizmu. Do legendy Zielonego Balonika nawiązał działający w latach 1960–1990 w tej samej, czynnej do dziś kawiarni przy ulicy Floriańskiej 45 kabaret Jama Michalika.
Bezcenne dziedzictwo dało początek rozsadzającym starą formę artystycznym działaniom Malików. Rodzina podtrzymuje też dawny obyczaj chodzenia z szopką. Chodzi daleko, kiedyś nawet zahaczyła o Londyn. W okresie Bożego Narodzenia Malikowie odwiedzą całą gromadą Pałac Krzysztofory. Odegrają jasełkowe widowisko z dawnym, nienaruszonym tekstem dziadka Walentego.

Wreszcie konkurs
„Mam wielką dwustronną szopkę. Przyjdźcie przed południem albo przed zmrokiem. Wtedy światło najlepiej przechodzi przez witraże” – mówi Rozalia, kiedy umawiamy spotkanie przez telefon.
W jej mieszkaniu niedaleko krakowskiego Kleparza zjawiam się na początku listopada. Dzieło już prawie ukończone. Co prawda w tym roku ani Rozalia, ani mama nie startują w konkursie, tylko są autorkami dwóch imponujących również rozmiarami prac zamówionych przez KBF i Muzeum Krakowa, ale ekscytacja pozostała. Szopka Rozalii, podobnie jak dzieło mamy, to twórcze nawiązanie do architektury krakowskiego gotyku. Tu zdanie jej opisu (obejrzę w piątek tę szopkę, mm
Kiedy w grudniu autorzy postawią swojej dzieła na stopniach pomnika Adama Mickiewicza na Rynku Głównym, też będą z niepokojem czekać na werdykt. A później na kolejną jesień, kiedy znowu można zabrać się za budowanie Krakowa z kartonu, staniolu i snów.

Konkurs Szopek Krakowskich
Co roku w pierwszy czwartek grudnia (w 2022 roku: 1 grudnia) szopkarze przynoszą prace na Rynek Główny i ustawiają je na stopniach pomnika Adama Mickiewicza, gdzie można je oglądać w godzinach 10.00-12.00. Po hejnale w samo południe wyrusza korowód szopek wokół Rynku zakończony prezentację twórców i ich dzieł na scenie. Zaraz potem twórcy przenoszą swoje dzieła do Pałacu Krzysztofory, gdzie prace ocenia jury składające się między innymi z historyków, etnografów, historyków sztuki, architektów i plastyków.
Wyjątkowość zjawiska potwierdza wpisanie go w 2014 roku na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Od 2018 roku tradycja wykonywania szopek jest pierwszym wpisem z Polski na Liście reprezentatywnej niematerialnego dziedzictwa ludzkości UNESCO.
Po ogłoszeniu laureatów szopki można oglądać w Pałacu Krzysztofory na pokonkursowej wystawie można zwiedzać od grudnia 2022 do końca lutego od wtorku do niedzieli w godzinach 9-18 (ostatnie wejście o godz. 17.30).

Wokół Szopki – edycja 8. Bajecznie kolorowa
Pokazywanie szopek w przestrzeni miejskiej Krakowa jest wspólną inicjatywą Muzeum Krakowa i KBF od 2015 roku. Kolorowe arcydzieła pokazywane są od początku grudnia do 2 lutego w witrynach sklepów, hoteli, restauracji, a także w specjalnych przeszklonych wolnostojących gablotach. Każdej edycji towarzyszy temat, wokół którego są eksponowane szopki. Przygotowana jest trasa spaceru, którego punkty wyznaczają kolejne miejsca ekspozycji szopek związane z hasłem przewodnim danej edycji. Ósmy spacer Wokół Szopki obraca się wokół postaci Włodzimierza Tetmajera, malarza, literata, publicysty, działacza ludowego i niepodległościowego, który poprzez twórczość i życie stał się w oczach współczesnych i potomnych wzorem artysty młodopolskiego. W 2023 roku przypada stulecie jego śmierci. Spacerujący po Krakowie będą odkrywać ślady twórcy i poznawać koleje jego losów. W poszukiwaniach pomogą umieszczone na trasie przechadzki szopki. Ich autorzy sięgają często po postacie, symbole i motywy wpisane w opowieść o mieście, której współautorem był Włodzimierz Tetmajer. Tytuł spaceru Bajecznie kolorowa rodzi oczywiste skojarzenie z krakowską szopką, ale jest też nawiązaniem do określenia, jakim Ignacy Maciejowski Sewer obdarzył w swoim opowiadaniu Annę, żonę Tetmajera, chłopkę z Bronowic. Wyspiański sportretował Włodzimierza Tetmajera w Weselu jako Gospodarza, szwagra Pana Młodego, którego pierwowzorem był z kolei poeta Lucjan Rydel, autor Betlejem polskiego, sztuki, na której często swoje teksty opierają krakowscy szopkarze wystawiający jasełka.

 

Udostępnij

Kraków Travel
Kids in Kraków
Zamknij Nasz strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych, marketingowych i promocyjnych. Możesz wyłączyć tą opcję w ustawieniach prywatności swojej przeglądarki.
<