Kraków według Dominiki Słowik

12 stycznia 2022

Nie-magiczny magiczny Kraków

Kraków potrafi przytłoczyć. Jak każde turystyczne miejsce lubi ukrywać swoją codzienność oraz zwyczaje za fasadą zabytkowego blichtru. A dla mnie najprzyjemniejszy jest właśnie Kraków powszedni, trochę rutynowy, a trochę nieprzewidywalny – i na wyprawę właśnie po takim mieście was dzisiaj zabiorę.


Dominika Słowik

Uwaga na wiry grawitacyjne

Kto zna mnie choć odrobinę, wie, którego miejsca nie może zabraknąć w moim zestawieniu ulubionych krakowskich atrakcji: biblioteki na Rajskiej. Mogę śmiało posunąć się do stwierdzenia, że większość moich tekstów by nie powstała, gdyby nie przytulne schronienie, które przez lata oferowały mi tamtejsze czytelnie, otucha pod postacią kawy kupowanej w sklepiku tuż przy wejściu oraz pomocne i cierpliwe bibliotekarki. To nie tylko świetne miejsce do pracy – w wypożyczalni obcojęzycznej znajdziecie też niezłą kolekcję książek w wielu językach. Kiedy pisałam Zimowlę, kolejne deadliny mijały, a książka rosła i rosła, bywałam na Rajskiej prawie codziennie. Rozpoznawałam stałych bywalców. Często pojawiała się tam starsza pani z reklamówkami pełnymi zapisanych ręcznie kartek, ubrana w wielowarstwową konstrukcję swetrów i spódnic. Brała z półek książki (najczęściej słowniki) i przepisywała z nich całe ustępy do swoich papierów. Myślałam sobie wtedy, że coś się zapętliło, wpadłam w wir czasu jak Ijon Tichy w jednej ze swoich gwiazdowych podróży, więc to po prostu jestem ja sama wiele, wiele lat później – wciąż siedzę w bibliotece i usiłuję skończyć moją książkę. Jaki z tego morał? Odwiedzając Rajską, zachowajcie ostrożność, bo kto wie, gdzie mogą na was czyhać podstępne zakrzywienia czasoprzestrzeni!


fot. Klaudyna Schubert

A to klops

Szukacie w Krakowie wegetariańskich i wegańskich dań? Zajrzyjcie do Veganika i skosztujcie tamtejszych kotlecików z boczniaków – zabieram na nie wszystkich moich gości, to mój kulinarny pewniak. Na Lea odwiedźcie Miski ze świetnymi opcjami roślinnymi. Całkiem niedaleko znajdziecie też moje ulubione komfort food, czyli Turlaj Klopsa i ich gulasz afrykański z czarnym ryżem i klopsami z jarmużu – w wakacje podczas redakcji Samosiejek, kiedy z gotowaniem nie było mi po drodze, miła pani z foodtrucka przy placu Inwalidów ratowała aromatycznymi potrawkami mnie i powstającą książkę.


fot. Klaudyna Schubert

Pozdrawiam i życzę pysznej kawusi

Kolejna sprawa, esencjonalna dla mojego życia, to kawa. Jestem kawową ekstremistką, na wyjazdy (a czasem i w gości…) wybieram się z własnym kawowym sprzętem i własnymi ziarnami. Trochę wstyd, wiem. Dlatego kawę w Krakowie mam doskonale zmapowaną – niczym kawowe ambulatoria jestem w stanie zlokalizować dobry przelew w każdej części miasta. Sprawdźcie moje ulubione zagłębie kawowe na Krupniczej, czyli Karmę (Karma ma też swoją palarnię) i Tekturę. Niedaleko, bo na Długiej, znajdziecie Fornir z urokliwym ogródkiem (można przy okazji obejrzeć Dom Pod Globusem, gdzie mieści się siedziba Wydawnictwa Literackiego). Jeśli chcecie złapać kawę przed podróżą, niedaleko dworca zlokalizowane są Wesoła i Blossom. Na Kazimierzu przygarnie was urokliwa Kawalerka. Moje ulubione kawy to te z Etiopii i Rwandy, najchętniej w obróbce „natural” (jeśli powiecie osobie za ladą, że chcecie „dripa z naturala”, będzie wiedziała, o co chodzi).


Tektura Café, fot. Klaudyna Schubert

Dżin i gołębie

Co robić w Krakowie w niedzielę, kiedy kawa już wypita? Iść pod Halę Targową! Przed południem odbywa się tam targ staroci, ale jeśli jak ja macie problemy z porannym wstawianiem, przy bezdeszczowej pogodzie możecie tam przyjść nawet o 13.00 – traficie na znacznie lepsze ceny, gdyż wielu sprzedawców chce się zwykle pozbyć towaru przed powrotem do domu. To świetne miejsce na zakup pamiątek i prezentów – będą nie tylko jedyne w swoim rodzaju, ale i eko, bo z drugiej ręki. Dostaniecie tam wszystko: buty bez pary (do pary też), poroża, klocki lego na kilogramy, książki, ubrania, ceramikę (to moje ulubione stoiska), medale z głową papieża, tysiące starych zdjęć, zioła na wątrobę, przedpotopową elektronikę, cudowne pierścienie i czarodziejskie lampy (krakowski dżin ma podobno postać gołębia i wydostaje się z lampy po wymówieniu magicznej formuły „chodźże na pole!”).


fot. Klaudyna Schubert

Dominika Słowik
Ur. w 1988 r. w Jaworznie. Pisarka, laureatka Paszportu „Polityki” 2019 za powieść Zimowla, finalistka Nagrody Literackiej Gdynia za debiut Atlas: Doppelganger. Ukończyła filologię hiszpańską. Uwielbia swoje koty i nie znosi rano wstawać. Mieszka w Krakowie. Jej najnowszy zbiór opowiadań Samosiejki jest opowieścią o rzeczywistości, w której granica między światem ludzi a przyrodą ulega coraz większemu zatarciu.

Felieton został opublikowany w kwartalniku „Kraków Culture” 4/2021.

Udostępnij

Kraków Travel
Kids in Kraków
Zamknij Nasz strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych, marketingowych i promocyjnych. Możesz wyłączyć tą opcję w ustawieniach prywatności swojej przeglądarki.
<