Wieczny ogień

22 lipca 2021

Nie jestem wizjonerem. Na szczęście – mówi Janusz Makuch.

Justyna Skalska: Tematem przewodnim 30. edycji Festiwalu Kultury Żydowskiej jest – tak jak podczas zeszłorocznego Prologu – ogień. Czy pandemia przygasiła nieco jego blask czy wręcz przeciwnie – zapłonie on w 2021 roku jeszcze jaśniej?

Janusz Makuch: Od lat nieustannie poszukujemy i odczytujemy nowe znaczenia żydowskiego uniwersum, a od kilku edycji badamy ów wszechświat przez pryzmat czterech żywiołów, które są elementami stworzenia. I tak oto przyszedł czas na Ogień/Światło – symbol niezwykle ważny dla religii żydowskiej, począwszy od źródeł jej powstania, czyli od Ukrytego Światła (Or Ha-Ganuz).

Ogień jest równie piękny, co groźny – spala wszystko poza samym sobą. Ma bardzo uniwersalny, a jednocześnie intymny charakter. Zmusza do patrzenia, ba!, pozwala marzyć, ale też pomaga lepiej i wyraźniej postrzegać rzeczy wokoło.

To symbol wieczności i przemijania jednocześnie. Stworzywszy niebo i ziemię, Bóg powiada: „Niech stanie się światłość”. I ta światłość jest początkiem iluminacji, olśnienia, zachwytu, nienasycenia, sprawczej mocy umysłu, który zawsze stoi przed wyborem pomiędzy podtrzymaniem ognia pasji życia a powolnym obumieraniem. A w nas – organizatorach Festiwalu Kultury Żydowskiej – płonie zarówno ogień pasji życia, jak i poznania kultury żydowskiej.

Wreszcie ogień jest potężną metaforą odrodzenia się żydowskiego życia, cudu powrotu i powstania Państwa Izraela – i dla mnie osobiście jest to najważniejsze znaczenie.

Niezależnie zaś od wszystkiego zapewniam, że festiwalowy ogień zajaśnieje wszystkimi kolorami tęczy – tęczy, którą Bóg zesłał ludziom na znak, że już nigdy nie zniszczy Ziemi wodami potopu.

Festiwal Kultury Żydowskiej pojawił się na kulturalnej mapie Krakowa 33 lata temu. Jak zmienił się od czasów pierwszej edycji? Czy w jakiś sposób wpłynął na pana postrzeganie kultury żydowskiej w ogóle?

Czym są owe 33 lata w porównaniu z blisko 700-letnią obecnością Żydów w Krakowie?

Pierwsze edycje były beztroskie i miało to swój osobliwy urok, bowiem usprawiedliwiało masę przedziwnych artystycznych wyborów. Ale – pozostając w kręgu ognia – najważniejsza była pasja, ów żar, który nas wówczas od wewnątrz rozpalał. Odkryliśmy, że taki sam żar i pasja poznania rozpalają setki, a potem tysiące osób, które z jakiegoś powodu zaczęły poznawać żydowski świat, a nawet utożsamiać się z nim. Ja sam byłem wówczas mało świadomym dwudziestoośmioletnim pasjonatem wszystkiego, co żydowskie. Dziś jestem sześćdziesięcioletnim dojrzałym syjonistą, dla którego przeszłość ma znaczenie o tyle, o ile ów syjonizm konstytuuje. Jakże przedziwnie poplątane bywają ścieżki naszej nieoczywistej tożsamości!

Zaczynaliśmy od błogiej fascynacji wszystkim, co przypominało kulturę Żydów aszkenazyjskich, jednak zdecydowany przełom nastąpił w roku 1991, kiedy po raz pierwszy pojechałem do Izraela – do Jeruszalajim. Wtedy zrozumiałem, że pląsanie w takt muzyki klezmerskiej to nie wszystko, a nasz festiwal zaczął coraz mocniej i coraz wyraźniej grawitować w kierunku kultury i Ziemi Izraela. Jeśli więc mam jednym zdaniem określić naszą drogę od 1988 roku do 2021 roku, to brzmi ono: „Od sztejtl do Syjonu”.

33 lata to nie tylko wspomnienia o wielkich gwiazdach, które gościły na scenie muzycznej FKŻ, ale również spotkania z ludźmi i wydarzenia, które odcisnęły swoje piętno…

Lubię słowo „piętno”. Brzmi jak DNA ludzkości. Mam w pamięci wiele takich wydarzeń i osób. Nie było więc tego jednego, chociaż… Przywołam koncert finałowy Szalom na Szerokiej, kiedy na scenie występował nieżyjący już legendarny pieśniarz Theo Bikel. Śpiewał pieśni żydowskie w jidysz – języku wymordowanych Żydów z Europy Centralnej i Wschodniej. Pod sceną tańczyło tysiące ludzi, panowała wszechobecna radość. Prowadząc ten koncert, miałem możliwość podziwiać jedyną taką wspólnotę między ludźmi ze wszystkich stron świata. Działo się wówczas coś magicznego. W pewnym momencie Theo przerwał, podniósł w górę dłonie i powiedział: „Cisza… Proszę, bądźcie ciszej”. A gdy zaskoczona publiczność zamilkła, on chwilę odczekał i mówił dalej: „Wsłuchajcie się w te milczące głosy Żydów, których życie zostało przerwane”. Wskazał kolejno na puste, ciemne okna kamienic. „Oni żyli tu, i tu, i tu, i tam, parę ulic stąd, jak Mordechaj Gebirtig. Ich już nie ma i to my, tu i teraz, musimy być ich głosem, przenosić ich pieśni ponad wszelkimi granicami, ponad bólem tej pustki i ogniem nienawiści, troszczyć się o ich pamięć”. Ludzie stali jak zahipnotyzowani. „Dlatego przed wami i przed nimi wykonamy teraz hymn żydowskich bojowników Zog nit keynmol az du geyst dem letstn vegNigdy nie mów: oto jest ostatnia z dróg. Gdy zaczął to śpiewać, miałem wrażenie, że cała Szeroka wstrzymała oddech, a wśród kolorowej publiczności pojawiły się nagle cienie tych, których spopielił ogień Zagłady. Nikt już nie krzyczał, nikt nie tańczył. Staliśmy w milczeniu. Pomyślałem wówczas, jak potężny i oczyszczający jest ogień pamięci i miłości.

Festiwal nie tylko zainicjował powszechne zainteresowanie kulturą żydowską w Krakowie, ale stał się również symbolem odrodzenia się żydowskiego życia na Kazimierzu…

To miłe, pomyślę o tym. Kazimierz odegrał i wciąż odgrywa pierwszorzędną rolę w naszej pracy i w naszej wizji kultury żydowskiej. Jesteśmy w to miejsce wrośnięci jak drzewo w ziemię, zarówno duchowo, jak i fizycznie. Nie tylko festiwal. Wiele jest na Kazimierzu instytucji, które nie tylko kultywują pamięć żydowską, ale starają się, aby nie była to pamięć od święta.

Przyjechał pan do Krakowa w 1980 roku, pierwszy festiwal odbył się w roku 1988. Wiem, że pochodzi pan z Puław, prawda?

Nie. Pochodzę z Jerozolimy. W Puławach się tylko urodziłem.

Jak pana zdaniem przez te ponad trzy dekady zmieniła się sama dzielnica? Czym jest dziś?

Trudno jednoznacznie powiedzieć, czym Kazimierz jest dzisiaj. Panuje w nim olbrzymi chaos. Czym innym jest dla Żydów świadomych historii i zatroskanych o jego los, czym innym dla mieszkańców, którzy marzą jedynie o spokojnej nocy, jeszcze czym innym dla restauratorów, hotelarzy, branży turystycznej i dla tych, którzy od zmierzchu do świtu spędzają tu upojne happy hours. W jakimś sensie Kazimierz stał się zwierciadłem czasów, w jakich żyjemy.

W każdym razie mam nadzieję, że to nie festiwal przyczynił się do zmian, które Żydowskie Miasto Kazimierz uczyniły stolicą knajp, foodtrucków i meleksów… Od lat patrzę na to zarówno z życzliwością, jak i obrzydzeniem: z życzliwością i wdzięcznością wobec tych wszystkich, którzy Kazimierz szczerze kochają, czego dowodem jest ich troskliwa działalność, pełna szacunku dla żydowskiego dziedzictwa; i z obrzydzeniem wobec chciwości pozostałych, dla których im bardziej niechlujnie bądź – według ich prostackiego gustu – „elegancko”, tym lepiej…

Na szczęście przetrwały miejsca, które zarówno współczesną architekturą, jak i atmosferą w naturalny sposób wpisują się w ducha tego wciąż magicznego miejsca. Pozostaje mieć nadzieję, że z czasem przybędzie tu osób nie tylko zasobnych w pieniądze, ale także w mądrość i wrażliwość oraz świadomych długu, jaki mają do spłacenia wobec Żydów, którzy przez wieki to miasto budowali, czynili je pięknym i jedynym w swoim rodzaju. Przypominam, że Kazimierz jest największą nietkniętą ogniem Zagłady dzielnicą żydowską w całej Europie!

Jak widzi pan przyszłość festiwalu, Kazimierza, żydowskiego życia?

Nie jestem wizjonerem. Na szczęście. Moim jedynym marzeniem jest, aby po moim odejściu Festiwal Kultury Żydowskiej wciąż istniał, rozwijał się i jak ogień rozpalał wyobraźnię i głód wiedzy wśród Żydów i nie-Żydów.

Kazimierz będzie zapewne żył dalej, ale życiem innym niż to dawne, wyłącznie żydowskie. Po swojemu. Jak? Nie wiem. Jedynie się obawiam.

Zaś co do żydowskiej przyszłości… Jak pani wie, przyszłości przewidzieć się nie da. Jedno jest pewne: świat kazimierskich Żydów, który przez setki lat promieniował światłem mądrości i wiary, przeminął. Bezpowrotnie. Czy się tu jeszcze kiedykolwiek odrodzi taki, jaki był? Nie. Nie wierzę. I dlatego wspomnienie o nim płonie w moim sercu, jak Wieczny Ogień – Ner Tamid.

Rozmawiała Justyna Skalska

Janusz Makuch – współtwórca i dyrektor Festiwalu Kultury Żydowskiej; w roku 2018 został wyróżniony jako jedyny Polak honorowym tytułem „Przyjaciel Izraela” (hebr.: Yakir Israel).

Udostępnij

Kraków Travel
Kids in Kraków
Zamknij Nasz strona korzysta z plików cookies w celach statystycznych, marketingowych i promocyjnych. Możesz wyłączyć tą opcję w ustawieniach prywatności swojej przeglądarki.
<