Wieczór autorski Karoliny Grządziel
Prowadzenie: Jacek Aleksander Sojan
Prowadzenie: Jacek Aleksander Sojan
Karolina Grządziel – ur. w 1983 w Miechowie. Absolwentka Wydziału Lekarskiego Collegium Medicum UJ – lekarz psychiatra. Po części poetka, po części recenzentka. Publikacje: „Akcent”, „Fo:Pa”, „Migotania”, „Pegaz Lubuski”, „Inter”, „Esencja” (wyd. internetowe), „Minotauryda” (wyd. internetowe), „Notatnik Satyryczny”, „PKZ ZIN” (wyd. internetowe). Wiersze ukazały się w druku, w zbiorowym almanachu „Poeci w sieci”. Posiadaczka jednego kota, jednego serca, setek książek. Tomik „W końcu początek” jest książkowym debiutem.
***
Reichstein
Płyną ogrody przecina je jasna pręga wody
przez źrenicę szklarni wpadają mdłe słońca
dzień się starzeje
przez źrenicę szklarni wpadają mdłe słońca
dzień się starzeje
Płyną ogrody powietrze otacza je przeźroczystą folią
Ogrodnikowi mętnieją oczy wieczór wschodzi
Linijki listów snują się jak pijacy w delirium
długą drogą zapada w sen cytrynowa trawa
Ogrodnikowi mętnieją oczy wieczór wschodzi
Linijki listów snują się jak pijacy w delirium
długą drogą zapada w sen cytrynowa trawa
Płyną ogrody otacza je czułość melodii
unosi się warstwą mgły ponad sadami kościelnych wież
gdy dzbaneczniki jak Aztekowie składają ofiary
unosi się warstwą mgły ponad sadami kościelnych wież
gdy dzbaneczniki jak Aztekowie składają ofiary
W aromacie kawy płyną ogrody tętnią minione poranki
dzikie rośliny znają słowo wolność we wszystkich językach
dlatego przygarniał i pielęgnował każdą niczym córkę
dzikie rośliny znają słowo wolność we wszystkich językach
dlatego przygarniał i pielęgnował każdą niczym córkę
Zanim urosła rozkwitła i zmarła
wyrwana spod serca
wyrwana spod serca
***
co między nami…
To co się między nami rozlało nie jest kipiącym mlekiem
Ani marcową rzeką w zagłębieniu krawężników
To cisza wężowego kształtu poza opakowaniem zdań
niełatwy do uchwycenia moment na przystanku
Ani marcową rzeką w zagłębieniu krawężników
To cisza wężowego kształtu poza opakowaniem zdań
niełatwy do uchwycenia moment na przystanku
Co między nami wyrosło nie runie berlińskim murem
Nie przetrwa jak chińskie świątynie czy ruiny Pompei
To przędza spojrzenia utkana w źrenicy
psa uratowanego przed głodem
Nie przetrwa jak chińskie świątynie czy ruiny Pompei
To przędza spojrzenia utkana w źrenicy
psa uratowanego przed głodem
To co się między nami wykluło jest pisklęciem
Które trzeba karmić i ogrzać pod kwarcową lampą
Inaczej umrze zanim rozwinie się do lotu
Które trzeba karmić i ogrzać pod kwarcową lampą
Inaczej umrze zanim rozwinie się do lotu
choć ciągle przypominamy rzeki tkwiące w jednym źródle
zmierzające do odległych od siebie rozlewisk
zmierzające do odległych od siebie rozlewisk
***
Moi profesorowie
Milkną we wrzasku tramwajów i jazgocie autobusów
zbyt głośnym radiu lub martwym świetle monitorów
wolą rozkładać namioty chmur zwiedzać cmentarze pulsarów
snuć przędzę zodiaków
z alchemii wilgoci wypuszczać wypławki
zbyt głośnym radiu lub martwym świetle monitorów
wolą rozkładać namioty chmur zwiedzać cmentarze pulsarów
snuć przędzę zodiaków
z alchemii wilgoci wypuszczać wypławki
Ożywają w mrugnięciach diod w meszkach paprotek
Osieroceni ze skrzypiących krzeseł auli i białych czaszek
Zagubieni pośród map i kodów do skanowania
Osieroceni ze skrzypiących krzeseł auli i białych czaszek
Zagubieni pośród map i kodów do skanowania
Odnajdują się w zwierciadłach Alicji i kotach zwiastujących nieszczęścia
Szukają algorytmów przetrwania zwiastunów geniuszu
Rzeźbią w poetach furtki tajemne
po czym odchodzą niespiesznie
Szukają algorytmów przetrwania zwiastunów geniuszu
Rzeźbią w poetach furtki tajemne
po czym odchodzą niespiesznie
mistrzowie otwartych puent
opiekunowie ciszy
opiekunowie ciszy